Urodzenie dziecka wcale nie musi oznaczać końca czy długiej przerwy w życiu zawodowym. Wręcz przeciwnie – bardzo często narodziny nowego członka rodziny inspirują kobiety do nowych kroków lub popychają do odważnych decyzji. Tak było w przypadku naszej rozmówczyni, Joanny Kłos, która tuż po urodzeniu dziecka postanowiła wypłynąć na szerokie wody biznesowe.
- Kiedy pojawił się u Pani pomysł, by założyć własna firmę szwalniczą?
– Szczerze mówiąc, takie myśli miałam dosyć często, gdy pracowałam na etacie w dużej szwalni. Nigdy jednak nie miałam za bardzo odwagi, aby zrezygnować ze stabilnej pracy na etacie. Gdy zaszłam w ciążę, tym bardziej przestałam się zastanawiać nad własnym biznesem. Natomiast po urodzeniu dziecka na co dzień zaczęłam doświadczać problemów z kupieniem ubranek dobrej jakości. Po ciuszki na komunie musiałam jechać kilkadziesiąt kilometrów, bo w moim mieście nie było ani jednego sklepu. Wtedy zaświtał mi w głowie pomysł, aby zająć się właśnie szyciem takich okolicznościowych ubranek i sprzedawaniem ich przez internet. Dodatkowo decyzje ułatwiło mi zwolnienie z pracy. Po urlopie macierzyńskim nie bardzo miałam gdzie wracać, zaczęłam więc stawiać pierwsze kroki w rozkręcaniu własnego biznesu.
- Czy bycie młodą matką ułatwia, czy raczej utrudnia bycie szefową firmy?
– Trzeba uczciwie przyznać, że są dwie strony medalu. Firmę otworzyłam, gdy moja córka miała kilka miesięcy, wiadomo więc, że bywały nieprzespane noce, zmęczenie, chęć rzucenia wszystkiego w kąt. Z drugiej strony, miałam tez duże pokłady motywacji i doszłam do wniosku, że to najlepszy moment, by zacząć coś nowego, coś dla siebie. Macierzyństwo uczy odpowiedzialności, cierpliwości, pracy pod presją czasu, umiejętności szybkiego regenerowania nerwów – to wszystko bardzo mi się w prowadzeniu firmy przydało. Owszem, zdarzało mi się chodzić do pracy czy na spotkania z dzieckiem, ale nigdy nie spotkałam się z żadną negatywną reakcją z tego powodu. Ludzie są raczej pozytywnie nastawieni do młodych mam, które nie chcą siedzieć w domu i szukają możliwości zarabiania na siebie i na rodzinę.
- Na jakim etapie obecnie jest Pani biznes?
– Nieustannie się rozkręca. Na początku sprzedawałam ubranka do chrztu jedynie wśród znajomych. Gdy założyłam swoją firmę, zaczęłam działać na dużą skalę. Znalazłam fajny portal parentingowy i portal katolicki, które umieściły reklamy mojej działalności. Z biegiem czasu zamówień było coraz więcej, wynajęłam siedzibę, zatrudniłam dodatkową ekipę do szycia, zaczęłam projektować kolejne modele ubranek do chrztu. Klienci pytali mnie tez często o ubrania komunijne, właśnie wprowadzam je do oferty. Ta branża, choć dosyć niszowa, daje wiele możliwości rozwoju i jeśli ma się dobry pomysł na biznes i ciekawe projekty, raczej nie trzeba narzekać na brak zamówień.